Dawno mnie tu nie było. Skończyłam sesje (bez poprawek :) i poczułam wakacje pełną parą- spedziłam tydzień na Kaszubach i intensywnie pracowałam nad gadziną... Robiłam ją z koralików w rozmiarze 15 (drobnych jak mak), grubasek z niego jest, nie powiem że nie 30 koralików w rzędzie (!).
Tak, wiem że wąż to gadzina sama w sobie, ale ten okazał się wyjątkowo upierdliwą gadziną. Nie dość, że sekwencja do nawlekania sama w sobie okropna, to jeszcze głupia matka (czytaj ja) zostawiła swoją gadzine na leżaku ze swieżo nawleczonymi kilkoma metrami sekwencji i... synuś mi się nią tak zaopiekował, że poplątał mi cała sekwencje tak, że nadawała się tylko do pocięcia, posegregowania koralików i nawlekania jeszcze raz. Zła byłam bardzo na siebie i na niego,ale jedno słodkie "Przepraszam mamusiu" usłyszane od mojego 3latka sprawiło, że złość znikneła.
Tak więc przedstawiam Wam gadzine prosto z Borów Tucholskich :) BARDZO JESTEM Z NIEJ DUMNA :)